Dla mediów
Sprawa Rafała
Artykuł na temat próby zniszczenia kariery zawodowej Rafała Rześnego
Człowiekowi spoza polityki, zostały postawione publicznie poważne zarzuty. Doszło do tego, ponieważ był wygodnym argumentem w osławionej już „wojnie polsko – polskiej”, o której większość mówi z niesmakiem, niektórzy z troską, ale nikt, lub prawie nikt nie widzi większego problemu, aby brać w niej udział. Dla dobra Polski, oczywiście.
W tej wojnie nie bierze się jeńców, a jak pokazuje przykład Rafała, odpowiednio dobrana ofiara jest łasym kąskiem dla politycznych spin-doktorów. Ci, którzy ponoszą odpowiedzialność za ten przypadek już nie rządzą naszym krajem, zostali odsunięci od władzy w najprostszy możliwy sposób – w wyniku wyborów. Teraz przychodzi moment na rozliczenie ich z czynów, których się dopuścili, w czasie, kiedy w poczuciu bezkarności szafowali gołosłownymi oskarżeniami.
Czy powolne młyny sprawiedliwości zdołają zemleć sprawiedliwie i osądzą winnych? Wygląda na to, że to się już dzieje, choć przyznanie racji poszkodowanemu nie wyrówna strat poniesionych przez niego jako człowieka, męża i ojca. Czy będzie możliwa pełna rehabilitacja nadszarpniętego wizerunku i związanego z nim zaufania, niezbędnego w wykonywanych obowiązkach zawodowych? Czy Rafał będzie kolejną osobą, która obrzucona błotem w świetle kamer, zmuszona będzie do mozolnego wygrzebywania się z absurdalnych oskarżeń w ciszy i zapomnieniu? Publikacja faktów dotyczących tej prowokacji ma spowodować, że tak się nie stanie
Przypomnijmy zatem te wydarzenia.
Jest, jest afera!
W zenicie kampanii wyborczej 2023 roku, wybuchła „afera”, która odbiła się w polskich mediach mocnym echem. Rafał, były członek zarządu Fundacji TVN został aresztowany, a informacja o tym została niezwłocznie wykorzystana jako polityczna amunicja przez posłów PIS.
Pod koniec lipca, zaraz po jego aresztowaniu, podczas konferencji prasowej przed siedzibą TVN, transmitowanej na antenie TVP znani posłowie ówczesnej koalicji rządowej (Rafał Bochenek, Radosław Fogiel, Dominik Tarczyński), wykorzystując powiązania zatrzymanego z Fundacją TVN, połączyli jego osobę z odrębną sprawą śledztwa paliwowego i VAT-owskiego. Padły oskarżenia o zabór miliarda złotych – kwoty robiącej wrażenie na widzach stacji, a co za tym idzie spełniające wymóg napiętnowania „wroga ludu” pochodzącego z wrażego środowiska. Niewyjaśnioną kwestią jest sposób, w jaki posłowie tak szybko weszli w posiadanie informacji stanowiących tajemnicę śledztwa, aby móc niezwłocznie zorganizować konferencję prasową.
„Prezes Fundacji TVN ukradł miliard!” - zatrząsły się z oburzenia sprzyjające ówczesnemu rządowi media. Nielicha gratka dla oficjalnej propagandy tamtego czasu. Pasowało wszystko: „ta” fundacja, „ta” stacja TV, a dodatkowo pasująca do narracji walka z vatowską mafią. „Ile więcej można by wypłacić świadczeń potrzebującym wyborcom, gdyby nie ci złodzieje!!!” – media związane z obozem Zjednoczonej Prawicy miała gotowy samograj.
O człowieku, który został zatrzymany niewiele można było się dowiedzieć z publikacji. Skoro stał na czele Fundacji TVN to… wiadomo, musiał być winny!
Tymczasem Rafał, przedsiębiorca, działający w branży finansowej, niezaangażowany w politykę, o nienagannej przeszłości i uznaniu w swoim środowisku zawodowym przeżywał życiowy dramat.
Postawienie zarzutów prokuratorskich jest w Polsce niezaskarżalne. Prokurator, pochodzący z obozu władzy stawiając je, piętnuje osobę, wobec której je przedstawił. Sytuacja od razu została wykorzystana do ataku na przeciwników politycznych a parlamentarna kampania wyborcza zyskała kolejny nośny temat. Osoba, termin i zakres społeczny – wszystko zdawało się doskonale pasować w całej układance. Zwycięstwo wyborcze miało zapewnić bezkarność autorom, a ewentualne uniewinnienie zostać uciszone lub przykryte kolejnymi sensacjami. Ukrócenie działań „aferzystów” powiązanych z koncernem ITI a zarazem prezentacja skuteczności rządzącego już ósmy rok układu politycznego, doskonale wpisało się gorący (nie tylko klimatycznie) okres kampanijny. „Afera” szybko straciła impet, jej obserwatorzy zauważyli absurdalność enuncjacji posłów PIS. „Afera” szybko straciła impet, jej obserwatorzy zauważyli absurdalność enuncjacji posłów PiS.
Afera… i co po niej?
Co dziś, po ponad roku od tej potyczki, gdy kurz pola bitwy opadł, zostało z całej sprawy?
Za nami wybory, zmiana władzy, nowe porządki, nowe tematy. Rafał - człowiek, na którym skupił się atak, poniósł najdotkliwsze straty. Osobiście przyjął impet uderzenia. Musiał zderzyć się z sytuacją niebywałą – 24 lipca 2023 roku trafił do aresztu na sześć tygodni, bo tyle czasu zajęło doprowadzenie do rozprawy zażaleniowej na areszt. Przebywając z osobami oskarżanymi o pospolite przestępstwa starał się zmagać z oskarżeniami, które, oprócz niego samego, dotknęły jego rodzinę, znajomych i współpracowników. Cały mechanizm wymiaru sprawiedliwości pozostający w rękach polityka – prokuratora generalnego - skoncentrował się na przedstawieniu poważnych zarzutów a w konsekwencji utraty dobrego imienia, tak istotnego w jego środowisku zawodowym.
Teraz, gdy koszmar się skończył Rafał powoli, acz skutecznie dochodzi sprawiedliwości na drodze sądowej.
Jeden z oskarżających wtedy posłów, wobec bezsprzecznych faktów, został zmuszony do zamieszczenia przeprosin na platformie „X”.
I choć jego przeprosiny przeczytał znikomy procent tych, którzy wcześniej słyszeli o „malwersancie z TVN”, sprawiedliwości staje się zadość.
Kolejny pozwany – poseł Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel, po unikach prawnych (sąd stwierdził, że taka osoba nie istnieje 😉)
nie pofatygował się na rozprawę, nie wysyłając również swojego pełnomocnika. W jego przypadku wyrok, czyli przeprosiny na platformi ‘X” i przed głównym wydaniem programu informacyjnego 19:30 w TVP, zostanie wydany zaocznie. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. Sprawa przeciąga się z powodu absencji oskarżonego. Oplucie człowieka zajmuje moment, poparte machiną medialną błyskawicznie trafia do świadomości wielu osób. Oczyszczenie się jest procesem żmudnym, długotrwałym i mało spektakularnym. Wiedzą to oszczercy, dlatego stosują tę taktykę.
W oparach absurdu
W casusie Rafała jest więcej ciekawostek natury publicystycznej. Nagromadzenie absurdów powinno unaocznić czytelnikom z jak dętą sprawą mamy do czynienia w tym przypadku.
Przede wszystkim do jego aresztowania doszło po siedmiu latach od wydarzeń, których dotyczą zarzuty (2016 rok). Samo aresztowanie zostało zaplanowane jako spektakularne wydarzenie medialne, czego iście „montypythonowskim” symbolem była publikacja zdjęć z biura „podejrzanego” przedstawiających funkcjonariuszy na tle góry kartonów (jak się okazało pustych). „Patrzcie, ile nakradł” – zdają się mówić fotografie, a te jak wiadomo zastępują tysiące słów.
Fakt, że do wydarzeń doszło w okresie kampanii wyborczej jest już mniej absurdalny, ale wcale nie mniej niepokojący. Obrazuje on do jakich metod są w stanie posunąć się politycy owładnięci gorączką władzy. Natychmiast po aresztowaniu sprawa została nagłośniona przez przedstawicieli PiS poprzez konferencję prasową przed budynkiem TVN. Rafałowi zostały publicznie przypisane zarzuty dotyczące wyłudzenia 1 mld VAT, nie mające nic wspólnego z tymi postawionymi przez prokuraturę.
Epilog?
Powyżej opisana sprawa może służyć także do głębszych konstatacji na temat tego do czego zdolni są politycy kurczowo trzymający się władzy. Fakt, że obrzucają się nawzajem oskarżeniami, inwektywami i przypisują sobie najgorsze z możliwych motywacje już nikogo nie dziwi. W gruncie rzeczy jest nawet do przyjęcia – z tych zmagań i tarć może powstać i często powstaje kompromis, który służy rozwojowi. Ale sytuacje, w których w swe nieczyste rozgrywki wciągane są osoby spoza polityki, powinien budzić powszechny sprzeciw. Moment, w którym to szaleństwo w sposób niekontrolowany zacznie dotykać wszystkich uczestników życia publicznego jest groźny, nie do przyjęcia i jest prostą drogą do kształtowania się nowej formy totalitaryzmu. Aksamitnego, miękkiego, jakkolwiek go nazwać, ale nie mniej groźnego.
Zwracajmy uwagę i nagłaśniajmy takie przypadki jak ten, tak aby politycy wszelkiej proweniencji nie mogli sobie pozwalać na to na co mają ochotę, bez żadnej kontroli. Bądźmy wyczuleni na przypadki wykorzystywania wpływów politycznych w partyjnych rozgrywkach, aby przypadek Rafała nie powtórzył się.